Błędy w rękodziele wynikają najczęściej z niewiedzy lub braku wprawy. Czasem jakaś wiedza jest trudna do zdobycia, a czasem są to rzeczy tak oczywiste, że nikt o nich nie pisze i nie mówi, bo przecież to niby jasne. Ostrzegam – to będzie post, a szczególnie obrazki, tylko dla ludzi o mocnych nerwach… W ich poszukiwaniu przekopałam stary komputer i dyski. Cóż… odzobaczyć się tego nie da.

Gdy po raz pierwszy w grupie redaktorów Bloga Kreatywnego padła propozycja takiego podsumowania, pomyślałam, że to może być dobry pretekst do pośmiania się z siebie samej. Taki pozytywny zestaw moich błędów i zaskoczeń, chociaż kiedyś na pewno do śmiechu mi nie było. 

Na początek zaznaczam, że to zupełnie subiektywny zestaw. Zebrany na podstawie moich doświadczeń. Bardzo możliwe, że Ty żadnego z tych błędów nigdy nie popełniłaś i nie popełnisz. I chwała Ci za to.

Jest kilka takich oczywistych wpadek, które zalicza prawie każda osoba rozpoczynająca przygodę z decoupage. Mam wrażenie, że na fali hurra optymizmu wiele z nas idzie taką niecierpliwą, ale wydeptaną ścieżką. Chodzi o podstawowe błędy, jak niedostateczne przygotowanie powierzchnimarszczenie serwetki, zbyt mało warstw lakieru i szlifowania. Mogę jeszcze dodać nadużywanie preparatu do spękań jednoskładnikowych, ale to już rzecz gustu. Ja nadużywałam 🙂

Powyższe rzeczy, to takie, których możemy dość łatwo uniknąć, jeżeli tylko poczytamy, popytamy, podpatrzymy.

co mnie zaskoczyło w decoupage

Czasem jednak coś nas zaskakuje – rzeczy nietypowe, albo zupełnie oczywiste. Mnie zaskoczyło wiele razy – oto oczywistości, które chciałabym wiedzieć wcześniej. 

Co mnie odrobinę zaskoczyło w decoupage, czyli serwetka serwetce nie równa.

Niby oczywistość, różni producenci, różna jakość. Jednak początkowo ta oczywistość była mi obca i pamiętam jak z uporem maniaka usiłowałam wyciąć motyw gałązek z konkretnej serwetki. Na szczęście, a może wcale nie, miałam ich całą paczkę. Serwetka darła się, rozwarstwiała od samego chyba patrzenia na nią, była zbyt miękka i lejąca. Ale przecież taka piękna… 🙂 Wtedy w końcu nakleiłam jakiś wyszarpnięty fragment, ale bardzo się cieszę, że nie mam  już tej pracy (puszki po kawie, a jakże…), bo jeszcze podkusiło by mnie, żeby ją pokazać.

Jeszcze gorzej, gdy w trakcie naklejania okazywało się, że wzór rozmazuje się pod wpływem wilgoci. To zdarza się częściej niż zbyt delikatna serwetka, ale potrafi być równie irytujące. 

Dziś już nie walczę w sprawach beznadziejnych, przyjęłam do wiadomości, że czasem nie jest to kwestia mojego braku umiejętności, tylko opór materii, którego nie sposób pokonać.

Co mnie strasznie zaskoczyło w decoupage, czyli styropian nie lubi lakierów rozpuszczalnikowych.

Słowo strasznie nie jest tu na wyrost 🙂 To największa porażka wielkanocna sprzed kilku lat. Chodziło oczywiście o jajko. Styropianowe. Ozdobione, oklejone, podmalowane. Nic, tylko wykończyć je lakierem. W sprayu… Jak nie trudno się domyśleć, nie był to lakier wodny. W ciągu jednej chwili misterna praca przestała istnieć. Preparat po prostu wypalił w jajku dziurę. No i co? Właściwie nie wiadomo było czy się śmiać czy płakać, prawda?  🙂 

Dzisiaj zdecydowanie unikam połączenia styropianu z niebezpiecznymi mediami, a szczerze mówiąc unikam styropianu w ogóle. Znacznie przyjemniej i pewniej pracuje mi się na jajkach i bombkach akrylowych.

co mnie zaskoczyło w decoupage

Co mnie pozytywnie zaskoczyło w decoupage – kiedyś nie wiedziałam o transferze…

Naprawdę, nie miałam kiedyś pojęcia, że istnieje coś tak fajnego jak transfer. Ta niewiedza trwała krótko, ale spowodowała powstanie kilku prac, do których napisy najpierw drukowałam (oczywiście na atramentówce!), potem zabezpieczałam lakierem w sprayu, wycinałam literka po literce i w końcu naklejałam na pracę. Szczególnie dużo miałam sobie miłych rzeczy do powiedzenia, gdy układałam długi napis z wyjątkowo ozdobnych liter…

co mnie zaskoczyło w decoupage

czego nie wiedziałam o decoupage

Pomijając już samą tę upiorną robotę, dodatkowy problem był potem z zalakierowaniem na gładko takiego napisu, bo przecież drukowałam na takim papierze, jaki akurat wpadł mi w ręce. Gdzieżby tam na jakimś ryżowym, czy chociaż śniadaniowym.

Uff… Na pewno tych zaskoczeń było więcej, ale te kilka wiązały się chyba z najsilniejszymi emocjami. Czy chcesz się pochwalić własnymi odkryciami albo popełnionymi błędami?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.