W teorii to jest proste. Nosisz na palcu własnoręcznie zrobiony pierścionek, koleżanka pyta, ile kosztuje takie cudo. Ty zliczasz koszt materiałów i swojej pracy, dodajesz pozostałe koszty i podajesz cenę. Ona mówi, że świetnie, zamawia, odbiera, płaci. Albo mówi, że to dla niej dużo pieniędzy tak bez okazji, ale wkrótce ma urodziny i wtedy zrobi sobie taki prezent. Proste i piękne, prawda? 

To nie jest artykuł o prawnych zagadnieniach wyceny i sprzedaży rękodzieła. Jeżeli jesteś na etapie otwierania firmy opartej na rękodziele, zakładam, że wiesz doskonale jak je wyceniać. Ten tekst jest skierowany do Ciebie, jeżeli tworzysz piękne rzeczy i od czasu do czasu wystawiasz nadmiary w serwisach sprzedażowych, albo pojawia się ktoś, kto pyta: ile za tę wyjątkową poduszkę? W chwili obecnej masz możliwość robić to zupełnie legalnie (choć w ograniczonej skali) bez zakładania działalności gospodarczej. Jeżeli Twoja sprzedaż przekracza dopuszczalny pułap przychodu, musisz rozwiązać to inaczej. 

Wycena rękodzieła – teoria a praktyka

Znajdziesz w internecie naprawdę dużo artykułów, których tematem jest wycena rękodzieła. Jedne są bardziej rzetelne, inne mniej.  Od Ciebie zależy wybór drogi i źródła wiedzy.  

Liczenie na poziomie podstawowym mamy wszyscy opanowane, dodawanie i mnożenie nie stanowi problemu. I do tego momentu wszystko jest do ogarnięcia. 

Dużo mniej źródeł traktuje niestety o tym, czy po obliczeniu ceny, jej wysokość przejdzie Ci przez usta/klawiaturę. To, że uczciwie policzona cena będzie wysoka, to pewne. Czy jesteś w stanie powiedzieć klientowi, że Twoja biżuteria, tygodniami szyta kołdra, albo dziergana chusta kosztują tyle i tyle? Bez tłumaczenia się, bez spuszczania oczu, bez poczucia winy/wstydu/niepewności? 

A co, gdy usłyszysz/przeczytasz: 

  • Tak drogo???
  • A to ze złota jest?
  • Przecież to tylko trochę szmatek!
  • W Pepco takie samo jest po 20 złotych…
  • No ty chyba… 

Jeżeli potrafisz, jeżeli jak po przysłowiowej kaczce, spływają po Tobie wszystkie powyższe reakcje i wiele podobnych, to gratuluję i bardzo się cieszę. Idź i sprzedawaj 🙂 

Wiele z nas jednak ma ogromny opór przed podaniem konkretnie wyliczonej ceny. Ba! Często mamy opór przed jej sumiennym policzeniem! I to wcale nie z braku umiejętności dodawania. Boimy się po prostu, że suma, która wyjdzie i tak nie będzie się (w naszym mniemaniu) nadawała “do ludzi”. Na tę przypadłość niestety nie pomoże żaden wzór matematyczny. Tylko praca nad sobą, postrzeganiem swoich możliwości i umiejętności, a to już zupełnie inna bajka.

Wycena rękodzieła – liczymy

Zasadniczo sprawa jest prosta:

wycena rękodzieła

Różne źródła rozbijają ten wzór według różnych wytycznych, ale właściwie zawiera on wszystko, co powinien. Skupmy się na poszczególnych elementach.

Materiały – tu sprawa jest raczej prosta. Wliczasz wszystko, z czego składa się dana rzecz: każdą farbę, wstążeczkę, koralik czy nitkę. Poszło pół motka wełny? Podziel jego cenę na pół. Ale tenże motek zamówiłaś w sklepie internetowym i płaciłaś za przesyłkę? Pamiętaj dodać jej koszt do ceny motka przed dzieleniem.

Koszty dodatkowe – czyli naprawdę wszystko, bez czego nie mogłabyś stworzyć i sprzedać wyrobu. Narzędzia, jeżeli są jednorazowe albo  kupiłaś je specjalnie i wyłącznie do tego projektu, opakowanie i wysyłka/transport, koszty wystawienia w serwisie sprzedażowym, reklama, podatek (tak, nawet bez działalności gospodarczej obowiązuje Cię rozliczenie podatku). Pomyśl również, jak wyliczyć koszt prądu, wody, internetu i telefonu… Przy jednorazowej sprzedaży to drobiazgi, jeżeli zamierzasz prowadzić bardziej ciągłą sprzedaż, może się uzbierać spora sumka.

Koszty pracy, czyli Twoje godziny spędzone nad tym haftem czy obrazem. Pamiętaj doliczyć czas,  który zajmuje pakowanie i wysyłka, ewentualne przygotowanie zdjęć i reklamy. Na ile wycenić godzinę swojej pracy? Zacznij od tego, że w 2020 roku minimalna stawka brutto za godzinę to 17 zł.

Marża – po zliczeniu powyższych kosztów, dodaj procentową wartość marży. Marża, to (za Wikipedią) różnica między ceną sprzedaży dobra, a ceną jego zakupu, określająca nadwyżkę (zysk) uzyskiwaną ze sprzedaży dobra, ponad bezpośrednie koszty jego uzyskania. Tak, to ta nadwyżka, która nie jest prostą zapłatą za roboczogodzinę.

Policzone? Czy jednak zabrakło odwagi? 🙂

Jeżeli cenę wyliczysz i potrafisz ją podać klientowi, pozostaje jeszcze znalezienie takiego rynku, który tę cenę zaaprobuje. Jednak to już zdecydowanie inna historia.

Jeżeli jesteś rękodzielnikiem i zdarza Ci się sprzedawać swoje wyroby, daj proszę znać, jak to u Ciebie jest z tymi cenami, czy łatwo jest je policzyć, oszacować koszty i podać cenę potencjalnemu klientowi?

4 komentarze

  1. Kiedyś próbowałam wyliczać ceny w podobny jak przedstawiony w artykule sposób. Ale właśnie – w teorii to proste, a praktyka to już inny świat. 😀
    I inaczej jest, gdy np. robię dany projekt po raz pierwszy, specjalnie na czyjąś prośbę i muszę najpierw dojść do tego co i jak zrobić/przetestować itd., żeby dana rzecz się udała. I co innego, gdy projekt jest łatwy, już robiłam wcześniej podobne rzeczy i nie muszę nic testować, bo już wiem, co najlepiej się sprawdzi.
    Z tego powodu sprzedaję projekty raz na ruski rok albo nadmiary rękodzieła przekazuję na charytatywne akcje czy fundacjom zbierającym pieniądze na zwierzaki. Może i w ten sposób nie zarobię na materiały do nowych pomysłów, ale za to robię w szufladzie miejsce na kolejne projekty. 🙂

  2. Tak, to nie jest proste, dlatego nie mam nawet odwagi gdziekolwiek ( np. założenie strony na facebooku) pokazać swoich wytworów, bo nawet gdyby znalazła się chętna osoba do zakupu , to przeraża mnie ta “zabawa” z wyceną, pakowaniem i wysyłaniem. Podziwiają moje wytwory bliscy znajomi, rodzina. Często jednak słyszę: ” no piękne, ale dlaczego tego nie sprzedajesz?… To co robię, to są pojedyncze egzemplarze. Nie potrafię robić czegoś hurtowo. W każdej mojej pracy jest ” moja dusza, energia, chęć stworzenia czegoś niepowtarzalnego”… i tu jest jeszcze jeden problem…ciężko mi się z daną pracą rozstać!
    Generalnie: tworząc, kieruję się pasją; nie nastawiałam się na zarobek. Tym bardziej, że nie muszę traktować mojej twórczości jako jedyne źródło zarobku ( jestem emerytką).

    1. Ooooo mam dokładnie to samo, te same pytania i rozterki 😉 też każdy mówi, żeby sprzedawać a ja taka niepewna i nieśmiała w tej kwestii… Raczej używam tzw przydasiów, tego co akurat mam, nie wiem czy dałabym radę hurtowo coś produkować, na razie tylko znajomi i rodzina…

  3. Reniu, to jest chyba najtrudniejsze -sprzedać rzecz, w której wykonanie włożyło się tyle emocji. No bo jak wycenić skrawek naszej duszy?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.