Czy obserwujecie cykl artykułów o pracowniach? Ja z zapartym tchem oglądam przepiękne, profesjonalne pracownie i małe kąciki zagospodarowane co do centymetra. Podziwiam  i notuję pomysły, które chcę sama wykorzystać. Mój wkład w ten cykl artykułów będzie trochę z przymrużeniem oka, ze względu na dynamiczne warunki lokalowe, czyli dom w stanie permanentnego remontu. 

Gdy już w jakimś miejscu się urządzę, nagle okazuje się, że dokładnie tutaj musi dodatkowy pokój, kolejna szafa, albo…schody. Co gorsza, większość tych pomysłów jest mojego autorstwa, więc sama to sobie robię 🙂 A kończy się tak jak widać…

pracownia w zawieszeniu

 

Pracuję obecnie najczęściej przy kuchennym stole, co powoduje, że po północy staram się ewakuować i nie pozostawiać zbyt wielu śladów swojej działalności. Kopciuszek normalnie… W ciepłe miesiące zacieniony i przewiewny taras to moje ulubione miejsce. Mimo, że nie wszystko da się wykonywać na zewnątrz, to praca wśród zieleni ma niesamowity urok.

Rękodzieło jak wiemy lubi zajmować przestrzeń, niepostrzeżenie rozrastać się i zajmować wszystkie wolne kąty. Ja sobie chyba dodatkowo utrudniam gatunkiem działalności. 

Moja twórczość, to w dużej mierze taki wzbogacony decoupage, a poza tym okresowo zajmuję się szyciem dekoracji i lubię pomalować jakiś mebelek. I ten zestaw zainteresowań determinuje niestety duże wymagania wobec przestrzeni 🙂 Już sam park maszynowy wymaga nieco miejsca (maszyna do szycia i żelazko, laptop i drukarka, opalarka i szlifierka…).

Gospodarka zapasami to kolejny problem. Rzadko pracuję na małych przedmiotach, a przesyłki kosztują, więc kiedy zamawiam drewienka, to nagle mam w domu na przykład dziesięć skrzynek 20*30 cm. Do tego farby i lakiery często w dużych pojemnikach, bo przecież na przykład z białą farbą nie rozdrabniam się na puszki po 0,25 litra. 

I jeszcze moja chomicza natura… To, że zbieram serwetki i kolekcjonuję farby to pół biedy, ale ja nie potrafię wyrzucić żadnego skrawka tkaniny. Przecież wiadomo, że zużyty polar przyda się na poduszki dla kota, dżinsy na torby, stare firanki na siatki na warzywa… Jeśli tak masz, rozumiesz, jeśli nie, przemilcz proszę 🙂

Jak to ogarniam? A właściwie czy to ogarniam?

Nie jest łatwo 🙂 Moje rozwiązania nie są odkrywcze, ale dzięki nim w miarę sprawnie mogę się przemieszczać i niewiele gubić. Oczywiste jest, że prędzej zapomnę gdzie schowałam zimowe buty niż konkretny rodzaj skrzynek lub tac. 

Przechowywanie to wyzwanie nie lada. Dziewczyny w poprzednich odcinkach serii pokazały już chyba wszystkie możliwe sposoby trzymania w ryzach drobnych przedmiotów i ozdób.

W mojej działalności na pewno problem stanowią serwetki, wydruki i papiery do decoupage. Przechowuję je podobnie jak Ula. Próbowałam już trzymać je w pudełkach, kartonach, na płasko w szufladach. I co? I zawsze potulnie wracałam do segregatorów, których z jakiegoś powodu nie lubię. Nie lubię, ale nic innego tak dobrze nie nie porządkuje papierowej treści. Mam więc tych segregatorów osiem… tak, osiem. Coś wspominałam o chomiku? Dziewiąty segregator zajmują szablony.

pracownia w zawieszeniu

Drobiazgi nauczyłam się przechowywać w kartonach i kartonikach po butach, szczególnie te od bucików dziecięcych są sztywne i solidne. Oklejam je samoprzylepnym papierem i dodaję etykietkę z folii tablicowej. Dzięki temu w razie reorganizacji, czyli często :), mogę szybko zmienić opis.

pracownia w zawieszeniu

Do precyzyjnych prac z kolorami, cieniowania, podmalowywania obrazków, używam farb w małych buteleczkach, które trzymam w drewnianej skrzynce , dzięki temu łatwo mi je zabrać tam, gdzie akurat mam najlepsze światło. 

pracownia w zawieszeniu

Jeśli chodzi o organizację, najważniejsze sprzęty są dwa: zwykła drewniana skrzynka na pędzle, szpatułki, nożyczki i inne narzędzia, oraz wózek z koszyczkami. Obie te rzeczy oraz pokazana wyżej skrzynka pozwalają mi mieć “pracownię” tam, gdzie akurat sobie wymyślę.

pracownia w zawieszeniu

Dziewczyny pokazywały już wózki z IKEA, które świetnie się u nich sprawdzają. Mój pochodzi akurat z JYSK i właściwie nie wyobrażam sobie bez niego pracy. Potulnie pojedzie za mną tam, gdzie akurat jest potrzebny. Trzymam w nim większość farb i mediów. Dodatkowo te koszyczki bardzo łatwo z niego wystawić i postawić np na stole.

pracownia w zawieszeniu

To najważniejsze rzeczy i sposoby, które pozwalają mi na mobilność i przetrwanie, oraz nie pogubienie się z choćby najważniejszymi przydasiami. Widoku kartonów z drewienkami i tekstylnych pojemników (takich na pościel) z tkaninami litościwie ci oszczędzę.

Oczywiście to wszystko jest stanem przejściowym…, a artykuł ma służyć pokrzepieniu Twojego serca 🙂 Jeżeli uważasz, że brak pracowni lub choćby własnego kąta uniemożliwia rękodzielnicze działania, to nie trać ducha. Da się. Wymaga to nieco więcej samozaparcia i organizacji, ale można tworzyć nawet w nieco polowych warunkach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.